czwartek, 23 sierpnia 2012

Ił-2m3 - Galeria

Przy okazji porządkowania gabloty naprawiłem model Sturmovika, ukończony kilka miesięcy temu i lekko uszkodzony po zarwaniu się półki. Mimo że nie dorobiłem mu złamanej anteny, załapał się przy okazji na sesję foto.
Model budowało się bardzo przyjemnie: wydało go Italeri, ale formy to sławne Accurate Miniatures. Model bardzo chwalony, jedyny jego gruby błąd to zły kształt kołpaka śmigła. Kupiłem go za bodajże 53 zeta, a właśnie ukazał się w tej samej skali Sturmovik Tamiyi za... 230.
Sturmovika zrobiłem w polskich barwach powojennych - rok 1948, 6. Pułk Lotnictwa Szturmowego, Poznań. Kalkomanie z zestawu, co prawda krój cyfr i wielkość szachownic nie są poprawne, ale odpuściłem sobie zabawę w ich wymianę. Model odtwarza Ił-a z drewnianym tyłem kadłuba, więc wyryłem na nim linie podziału blach jak na metalowym, bo późnowojenne Sturmoviki takie właśnie miały.
Ił-2 to legenda II wojny, szczególnie mocno kultywowana w Rosji. Najliczniej produkowany samolot wojskowy (ponad 43 tysiące), miał być nazywany przez Niemców "czarną śmiercią" itd itp. I jakkolwiek faktycznie siały spustoszenie w siłach pancernych wroga, to jednak nie ze względu na walory konstrukcji, ale raczej dużą liczbę używanych maszyn. Pierwsze serie Sturmovików były jednoosobowe i ponosiły ciężkie straty, bo były bezbronne w przypadku ataku od tyłu. Dlatego zaczęto przerabiać je w polowych warunkach , wycinając im w kadłubie stanowisko tylnego strzelca. Później do produkcji wszedł już seryjny wariant dwumiejscowy, który dawał większe szanse na przetrwanie spotkanie z myśliwcami wroga. Jednak stanowisko strzelca, w odróżnieniu od pilota, było praktycznie nieopancerzone, co czyniło zawód strzelca bardzo ryzykownym. Uważa się że efektywność IŁów byłą bardzo niska, jeżeli idzie o celność ostrzału i bombardowania celów naziemnych, jednak nadrabiane było to liczebnością maszyn i typową dla ZSRR pogardą dla życia żołnierzy, wysyłanych na misje samobójcze.

odsunięta część owiewki kabiny nierówno, ale jest ruchoma i za cholerę nie chce siąść równo bez kleju.

Model z założenia miał prezentować samolot sterany, stąd dużo odrapań i brudu.

rury wydechowe pasowałoby pobrudzić. Dziwne cuś przy kadłubie zwinięte z blaszki. Nie wiem do czego to służyło.



Charakterystyczne skośne skrzydła typu "striełka" (były też "deska" o prostej krawędzi natarcia). Powierzchnia skrzydeł robi wrażenie, miał się czym "trzymaćpowietrza".










wtorek, 21 sierpnia 2012

Karaś w budowie



 Polska młodzież buduje polskie modele, więc kolejny trafił na warsztat. PZL.23 Karaś B z Mirage Hobby. Cicha ambicja to stworzyć model, który będzie można pokazać publicznie na konkursie w Niepołomicach.

Na początek oczywiście wnętrze. Mnóstwo zabawy, bo bogate oszklenie pozwoli to wszystko oglądać także po skończeniu modelu.


Wczesna faza budowy...


... i mocno zaawansowana, właściwie już przed zamknięciem połówek kadłuba. Sporo rękodzieła, choć zestaw daje dużo elementów, to niektóre jednak wypadało dorobić.












Kadłub zamknięty, zdążył też zaliczyć pierwszy wypadek. Po "glebie" dwa dni wklejałem do środka  wyposażenie, które rozprysnęło się na pół pokoju.

w tym miejscu będzie gondola strzelca.

dorobione reflektory na podwoziu.

blaszki poprawiające wizję żaluzji; wersja 1.0, obecnie przerobiona i poprawiona.

Oszklenie kabiny z podwieszoną radiostacją (rękodzieło) i naklejonymi na szyby prowadnicami  małych okienek (wywietrzników). Robota saperska, żeby nie schrzanić oszklenia (zresztą posiadającego niestety rysy)

Przymiarka skrzydeł


Po mocno stresującej robocie oszklenie doklejone, trzeba przyznać że pasuje dobrze, choć gimnastyki było dużo. Na centropłacie chodnik z blaszki.

Różne drobiazgi
cdn...


piątek, 10 sierpnia 2012

Grecki PZL P.24 G (Mirage) - wreszcie "ukończony"...

Ten model straszył mnie z gablotki od wielu miesięcy, ukończony tak może w 95%... Walka z materią była ciężka, bo to zdecydowanie nie jest samoskładak jak Tamiya. Ale maszyna piękna, mój ulubiony z rodziny P.24 - szczególnie kształt osłony silnika (skopany niestety w modelu, próbowałem go trochę poprawić), osłony na kołach i greckie atrakcyjne kamuflaże - więc musiałem go zrobić. W modelu wkurzają szczególnie za krótkie zastrzały, już na zdjęciach zobaczyłem że jeden się odkleił i wylazł z owiewki przy kadłubie. To dlatego, że trzymają się ledwo ledwo, bo nie miałem zdrowia dorabiać nowych (dłuższych). Wkład własny to lufy z igieł, popychacze zaworów w silniku (sztuka dla sztuki) i wycięte boczne okienka w osłonie kabiny - w ostatnich latach odkryto zdjęcia dowodzące, że tak to właśnie wyglądało.
Model czekał niedokończony, bo skopałem "brudzing". Coś mnie podkusiło i zamiast nakładać wash pędzelkiem, natrysnąłem go aero. No i tego syfku nie mogłem później usunąć, co więcej w paru miejscach farba starła się do gołego plastiku. Zabawka generalnie nadawała się do zmywania farby i malowania na nowo, co nie wchodziło w grę.
W końcu zebrałem się i poprawiłem jak się dało. Wszystko dzięki szerszeniom - podczas radosnego koszenia buszu u sąsiada wpakowałem się w gniazdo i dwa mnie upie...iły (jeden w wargę, przez co przez kilka godzin miałem usta niczym Natalia Siwiec). Pozwoliło mi to bez wyrzutów sumienia poobijać się jeden dzień i podłubać przy PZLu. Brudzing wciąż jest natarczywy i maszyna jest mocno ściorana, ale nawet zaczęło się mi podobać. Zresztą greckie maszyny tak właśnie wyglądały na zdjęciach. Nieźle współgra szczególnie z malowaniem góry skrzydeł, z którego (powiem nieskromnie) jestem zadowolony i uważam za swoje najwyższe osiągnięcie malarskie. Reszta jest jaka jest, nie można oglądać na zbyt dużym powiększeniu.
Tak więc oto mój skromny wkład w akcję "Polska młodzież klei polskie modele". Zrobiłem dwie sesje foto i obydwie do bani, chyba trzeba pomyśleć o namiocie bezcieniowym...